Zima coraz bliżej i zarazem coraz dalej. Pokręciłem nieco do pracy, póki jeszcze da radę bez większych wydatków (buty zimowe, etc.), na które kasy brak... :( Jak się okazuje, będzie do tego więcej okazji w tym roku. Mi to pasuje, ale jednak wolałbym przyszły sezon rozpocząć nieco wcześniej.. :)
Tydzień pracy, weekend zbytnio bez czasu na jazdę.. :( W każdym razie tygodniowa podstawa, czyli 100km jest, więc nie jest źle. Temperatura powoli daje się we znaki, a jak się okazało, stóp i dłoni nie mam tak odpornych, jak mi się wydawało.. :(
No i znowu mnie chwyciła ochota na jazdę. Co prawda, trochę z nudów, ale zawsze. ;)
Wyjazd ok. 19:30, powrót ok. 21.15, a więc jazda po ciemku, czyli to, co sobie uwielbiłem w ostatnim czasie. :) Standardowo, wyjazd do cntr kompletnie bez pomysłu, jeszcze terenem. Reszta trasy wymyślana na bieżąco - szosa.
Temp. wahała się od 5°C do 1°C. Chwilami było mi gorąco, pod koniec już nawet mały palec lewej ręki mi przemarzł.. :(
Przy okazji, nawet nie wiedząc, dobiłem do magicznej liczby 7999km na mym złomie.. ;)) także jutro pęknie kolejny tysiąc (w tym sezonie będzie już koło 4k)
Wielki leń się we mnie odezwał w tym tygodniu, do pracy zacząłem jeździć znienawidzonymi busami i.. no trzeba był wsiąść na rower ;)
Dystans co prawda króciótki, zdecydowana większość szosą, bez dłuższego przemyślenia, ale.. czuć, że to właśnie TO! Zaczęło się niemrawo, bo trasa Jeleń - cntr powoli, ok. 20km/h. Później było tylko szybciej i ciemniej.. oo tak, jazda wieczorem to jest to, co daje najwięcej frajdy. :) Dalej tylko szosą pod Byczynę i na nową, nieotwartą jeszcze część obwodnicy do Jelenia. i od tej pory poniżej 30km/h już nie schodziłem.
Po drodze natrafiłem na wypadek koło stadionu miejskiego, szkody wyglądały.. ekhm.. źle, ale chyba wszyscy byli cali i zdrowi. ;)