Zlana pogoda..
Niedziela, 31 lipca 2011
· Komentarze(4)
Kategoria Wypady
Godzina 8.00, schody pod halą MCKiS'u - zebrało się 3 śmiałków - Smitek, Irek i ja. :)
Zaczęło kropić. Można było tylko z nadzieją spoglądać w niebo, że przestanie.
Po krótkiej rozmowie doszliśmy kilku różnych prognoz pogody - każda zapowiadała przejaśnienia, każda w innych godzinach. Jak się okazało, wszystkie z nich były błędne - przejaśnień nie było wcale. :)
Na rozgrzewkę ruszyliśmy szosą z centrum przez Byczynę do Chrzanowa, tam chwila przerwy na choć najmniejszy posiłek i foto przed najgorszym. ;)
Dalej udaliśmy się już terenem. Zahaczyliśmy o Trzebinię i jechaliśmy w kierunku południowo-wschodnim, na Rudno, a dalej na wschód, w kierunku Krakowa.
Po krótkiej przerwie na posiłek i kolejne fotosy przy kamieniołomach (w głównej roli choinka :P) nieopodal Brzoskwinii kontynuowaliśmy wycieczkę. Po drodze zahaczyliśmy o 'hopki' i single'a, po czym miałem kilkuminutową zabawę z czyszczeniem butów, by wpiąc spd'eki, Shimano'skie ofc. (bo z jakimi innymi by był taki problem?) ;]
Kilka chwil później, jadąc jednym ze szlaków rowerowych, stanęliśmy w martwym polu, przed nami tylko 2 konie i.. osioł. :D
Po krótkiej naradzie postanowiliśmy pokonać 'kilka' krzaczków w celu zaoszczędzenia czasu. Potem nadszedł niezły zjazd, a po nim.. małe serwisowanie. :)
Zmiana dętki, klocków itp. i byliśmy gotowi do jazdy.
W dalszej drodze można było podziwiać startujący samolot z lotniska w Balicach - to był nasz najodleglejszy punkt tego wypadu. Po kilku kilometrach doszliśmy do wniosku, że ze względu kompletne przemoczenie, chłód i ciągle lejący deszcz, udamy się z powrotem do domu, pomijając dalsze punkty wypadu. Troszkę szkoda, ale mimo to nie było źle. :)
Droga powrotna przebiegła bardzo podobnie - deszcz, kręcenie, chłód, kręcenie, deszcz, itd.. ;)
Po powrocie do Jaworzna, ostatnia wspólna fotka pod halą ze Smitkiem oraz Irkiem i rozjazd do domów.
W domu zaś szybki prysznic, a ubrania suszą mi się do tej pory. :)
Trzeba jednak napisać jedno - warto było!
Z niecierpliwością zapatruję się w przyszłość, oby więcej takich wyjazdów. :))
Rynek w Chrzanowie, jeszcze w pełni sił.
Irek przyłapany na zabawie z choinką i niczego nieświadomy Smitek. :P
Glowing bastardo, czyli ja. ;)
Skupiony Irek. :)
Czyścioch. :P Smitek w ogóle jakiś czysty był. :)
Bludas!
Zmęczeni, zmoczeni, ale szczęśliwi. ;)
PS. Wszystkie fotki wykonane przez Smitka. :)
Dodatkowe info nt. wypadu na bikelogu Smitka:
http://smitek.bikestats.pl/547839,20110731-dolinki-krakowskie-in-the-rain.html
Zaczęło kropić. Można było tylko z nadzieją spoglądać w niebo, że przestanie.
Po krótkiej rozmowie doszliśmy kilku różnych prognoz pogody - każda zapowiadała przejaśnienia, każda w innych godzinach. Jak się okazało, wszystkie z nich były błędne - przejaśnień nie było wcale. :)
Na rozgrzewkę ruszyliśmy szosą z centrum przez Byczynę do Chrzanowa, tam chwila przerwy na choć najmniejszy posiłek i foto przed najgorszym. ;)
Dalej udaliśmy się już terenem. Zahaczyliśmy o Trzebinię i jechaliśmy w kierunku południowo-wschodnim, na Rudno, a dalej na wschód, w kierunku Krakowa.
Po krótkiej przerwie na posiłek i kolejne fotosy przy kamieniołomach (w głównej roli choinka :P) nieopodal Brzoskwinii kontynuowaliśmy wycieczkę. Po drodze zahaczyliśmy o 'hopki' i single'a, po czym miałem kilkuminutową zabawę z czyszczeniem butów, by wpiąc spd'eki, Shimano'skie ofc. (bo z jakimi innymi by był taki problem?) ;]
Kilka chwil później, jadąc jednym ze szlaków rowerowych, stanęliśmy w martwym polu, przed nami tylko 2 konie i.. osioł. :D
Po krótkiej naradzie postanowiliśmy pokonać 'kilka' krzaczków w celu zaoszczędzenia czasu. Potem nadszedł niezły zjazd, a po nim.. małe serwisowanie. :)
Zmiana dętki, klocków itp. i byliśmy gotowi do jazdy.
W dalszej drodze można było podziwiać startujący samolot z lotniska w Balicach - to był nasz najodleglejszy punkt tego wypadu. Po kilku kilometrach doszliśmy do wniosku, że ze względu kompletne przemoczenie, chłód i ciągle lejący deszcz, udamy się z powrotem do domu, pomijając dalsze punkty wypadu. Troszkę szkoda, ale mimo to nie było źle. :)
Droga powrotna przebiegła bardzo podobnie - deszcz, kręcenie, chłód, kręcenie, deszcz, itd.. ;)
Po powrocie do Jaworzna, ostatnia wspólna fotka pod halą ze Smitkiem oraz Irkiem i rozjazd do domów.
W domu zaś szybki prysznic, a ubrania suszą mi się do tej pory. :)
Trzeba jednak napisać jedno - warto było!
Z niecierpliwością zapatruję się w przyszłość, oby więcej takich wyjazdów. :))
Rynek w Chrzanowie, jeszcze w pełni sił.
Irek przyłapany na zabawie z choinką i niczego nieświadomy Smitek. :P
Glowing bastardo, czyli ja. ;)
Skupiony Irek. :)
Czyścioch. :P Smitek w ogóle jakiś czysty był. :)
Bludas!
Zmęczeni, zmoczeni, ale szczęśliwi. ;)
PS. Wszystkie fotki wykonane przez Smitka. :)
Dodatkowe info nt. wypadu na bikelogu Smitka:
http://smitek.bikestats.pl/547839,20110731-dolinki-krakowskie-in-the-rain.html